*Oczami Agi*
Leżeliśmy z Gregorem i zadzwonił mój telefon:
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Czy rozmawiam z panią Agnieszką?
-Tak, a coś się stało?
-Zna pani pana Macieja Kota?
-Tak, ale co się stało?
-Miał wypadek i jest w szpitalu w Salzburgu na Schtrasenwallchen. Pani jest najbliżej więc jeśli pani może to prosimy jak najszybciej przyjechać.
-Tak, oczywiście zaraz będę-rozłączyłam się i łzy miałam łzy w oczach.
-Co się stało?
-Maciek miał wypadek, jedziemy do Salzburga.
-Co?!
-Nie ma czasu.- zabrałam swoje rzeczy i pojechaliśmy do szpitala.Cała drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Wybiegłam z auta i pobiegłam do budynku szpitalnego:
-Gdzie leży Maciej Kot?
-W sali 123.
-Dziękuje. Przepraszam co z Maćkiem?
-A kim pani jest.
-Jestem...przyjaciółka ze szpitala do mnie dzwonili.
-A tak pamiętam...stan pana Maćka jest stabilny, ale ma bardzo dużo siniaków i rozciętą brew, dużo podrapań, ale wyjdzie z tego i za 3-4 dni go wypiszemy.
-Dziękuje, mogę do niego wejść?
-Proszę-weszłam do sali, leżał na łóżku i wpatrywał się w jakiś punkt za oknem.
-Cześć- powiedziałam cichutko.
-Co tu robisz?-zapytał dalej patrząc się w ten sam punkt.
-Przyjechałam, zadzwonili do mnie ze szpitala.
-Pewnie wybrali ostatni numer kontaktu z mojego telefonu.
-Oni pierwsze do Kamila zadzwonili, a on kazał do mnie.
-Nie musisz zawracać sobie mną głowy.
-Nie mów tak, przestań przecież wiesz, że ci zawszę pomogę.
-Aga powiedz, dlaczego tak się stało?
-Nie wiem. Śpij musisz dużo odpoczywać-wyszłam z sali i podeszłam do Gregora.
-Co z nim?
-Dobrze, ale parę dni tu spędzi.
-To co jedziemy?
-Znaczy jak chcesz to jedź, ja zostaje.
-Co?!
-Nie krzycz, on teraz potrzebuje pomocy.
Dobrze to sobie zostań ze swoim "nowym" chłopakiem.
-O co ci chodzi?!-tym razem ja podniosłam głos.
-Nie ważne co bym nie powiedział i tak będzie ważniejszy-i wyszedł, a mnie zostawił. Zadzwoniłam do cioci i jej wszystko wyjaśniłam. Weszłam do sali.Spał. Siadłam na krześle i położyłam głowę koło jego prawej ręki i jakoś tak wyszło, że zasnęłam.
* Oczami Maćka*
Usłyszałem głośny huk, a jak się obudziłem byłem w szpitalu. Gdy Aga przyszła ucieszyłem się, ale nie chcę jej litości. Gdy wyszła zrobiło mi się smutno i zasnąłem. Obudziłem się tak koło 2 w nocy, a ona była przy mnie i spała. Miała głowę koło mojej ręki. Podniosłem delikatnie moja rękę i pogładziłem ją po głowie, momentalnie się ocknęła.
-Co ty tutaj robisz o 2 w nocy?-zapytałem cichutko.
-Zostałam i chyba zasnęłam.
-Jedź, musisz odpocząć.
-Nie i tak nie ma kto po mnie przyjechać, a autobusy już nie jeżdżą.
-Jak to, a Gregor?
-Pokłóciliśmy się.
-Wszystko przeze mnie, prawda?-trochę byłem zły na siebie, że ich pokłóciłem.
-Nie, nie przez ciebie. Nie ważne przejdzie mu, wróćmy do poprzedniej czynności. Dobranoc.
-Dobranoc-położyła głowę na mojej klatce piersiowej i zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem, czułem lekki ból na żebrach, ale to się nie liczy ważne że jest przy mnie. Nie wiem co dalej będzie, nie będę jej zmuszał do niczego, bo to nie działa. A może będzie lepiej jeśli ona będzie dalej z Gregorem? Wiem, że ją stracę, ale ważne żeby była szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz