-Ej, przestań-odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ale ja nie umiem. Dostałem wypis. Kamil po mnie przyjechał jak chcesz to możesz jechać z nami.
-Nie dziękuje, obiecałam cioci że zostanę do końca wakacji i chce dotrzymać obietnicy.- pomogłam mu się spakować. Wyszliśmy przed szpital i czekał tam już Kamil i Kuba-brat Maćka.
-Dziękuje za wszystko, za to że byłaś, a zwłaszcza że wybaczyłaś.
-Porozmawiamy o tym w Zakopanem...Cześć.
-Cześć.
*Oczami Maćka*
Boże już jest coraz lepiej, pomału, pomału i dojdę do celu. Kocham ją i nie zrezygnuje z niej. Nagle czymś ciężkim dostałem w głowę.
-Ej co ty robisz?!
-Mówię do ciebie ośle od 10 minut i nic, przestań tyle o niej myśleć. Eh...szkoda że myślenie nie boli bo byś już nie żył-odburknął Kuba.
-Dzięki wielki...szczery jak zawsze...
-Możecie się nie kłócić?-do akcji wkroczył Piotrek Żyła, który ni z gruszki ni z pietruszki jechał z nami.
-A ten skąd tu? Przed szpitalem go nie było.
-No a tam właśnie odleciałeś do krainy, która nazywa się Agnieszka-odpowiedział Kamil.
-Dajcie se siana-Czy oni zawsze muszą tacy być, no ok może mają trochę racji, no ale bez przesady. Dlaczego to wszystko musi tak długo trwać? Wiem zawiodła się na mnie, ale ja z ta dziewczyną do łóżka nie poszedłem i nigdy bym nie poszedł. Muszę pomyśleć co by tu zrobić by była bliżej mnie. I tak znowu odpłynąłem.
*Oczami Agi*
Dy weszłam do domu od razu zasypywali mnie pytaniami , co z nim. Po skrócie im opowiedziałam i poszłam wziąć kąpiel, a potem spać. Od tamtej akcji już nie widziałam Gregor.
3 Tygodnie później.
-Ciociu nie martw się o mnie. Wiem dużo tu przeżyłam, ale dobrze się czuje. Proszę cię o jedno: nie mów o niczym rodzicom nie chce by się martwili nie potrzebnie.
-Dobrze, ale uważaj na siebie.
-Dobrze to pa-w samolocie szybko mi minął czas. Z lotniska w Balicach odebrali mnie rodzice.
-Cześć Aguś. W końcu jesteś. Ile można czekać na ciebie?
-Jak wiesz, zawsze długo.
-Oj brakowało nam ciebie-odezwał się tata.
-Mi was też, ale za niedługo muszę znowu was opuścić. Zakopane czeka.
-Ty ino tam. Ciekawe co cię tam tak ciągnie?-nie odpowiedziałam już ni. To jest tylko moja tajemnica.
2 Tygodnie później.
Szłam właśnie ulica 3.Maja w Zakopanem i zobaczyłam Maćka. Szedł drugą strona ulicy. Był...zamyślony. Poszłam w jego stronę. Gdy mnie zobaczył był lekko w szoku.
-Hej-powiedziałam nie pewnie.
-Cześć, nie wiedziałem że już przyjechałeś.
-Wiesz, początek roku szkolnego.
-A, rozumiem...Tęskniłem.
-Wiem...Ja muszę lecieć już do internatu-i już miałam iść.
-Zaczekaj, pójdziemy wieczorem na spacer?- gdy to wypowiadał miał wielką nadzieje w oczach. Zastanowiłam się chwilkę i odpowiedziałam.
-Dobrze to przyjdź o 19.
-Ok na pewno będę. Pa-i odruchowo pocałował mnie w policzek-Przepraszam.
-Ale nie masz za co.-i poszłam w swoją stronę. Czyli w stronę internatu. Od 16:00 do 18:00 mieliśmy naukę własną, po niej przekąsiłam kromkę i przebrałam się w wygodne ciuchy Porozmawiałam chwile z koleżankami i wyszłam przed internat. Czekał tam na mnie ubrany w koszulę w kratę. Wyglądał boisk. Jeszcze ta jego bujna czupryna, którą rozwiewał lekki podmuch wiatru, a w ręce trzymał czerwoną różę.
*********************************************************************************
Ubiór Maćka:
Ubiór Agnieszki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz