sobota, 8 marca 2014

W drzwiach stanął Maciek. Patrzył na mnie, a ja już miałam łzy w oczach. Podszedł do mnie i się wtulił. Spodziewałam się najgorszego. Podniósł głowę, a w oczach miał łzy:
-Maciek...
-Aga...ja...
-...-patrzyłam na niego i wyczekiwałam odpowiedzi.
-Jestem zdrowy.
-Możesz powtórzyć?
-Jestem zdrowy, rozumiesz!-uniósł mnie do góry i pocałował.
-Boże, to jest najlepsza wiadomość, a czy...
-Tak, ślub jest aktualny.
-Ale wiesz dopiero jak skończę szkoła, na razie mam za sobą 2 lata, a został mi jeszcze rok,a potem studia.
-Czyli co dopiero po studiach?-zapytał idąc drogą do domu.
-Nie gdzieś tak po zakończeniu szkoły, a przed rozpoczęciem studiów.
-No ja myślę, ale dalej mieszkamy tu?
-Tak, zastanawiam się nad studiami zaocznymi.
-To jest dobry pomysł, ale trzeba to przemyśleć.
-Dokładnie. Może to uczcimy?
-Co masz na myśli?-zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
-Już byś chciał. Mówiłam o tym, aby chłopaki do nas przyszli.
-Szkoda. Miałem nadzieje-mówił wchodząc do mieszkania.
-Nadzieja matką głupich.
-Ej Boże, Boże...
-Zadzwoń lepiej po chłopaków.
-Jak sobie życzysz-Maniek zabrał się za dzwonienie do chłopaków , a ja za sprzątanie mieszkania. Przygotowałam sałatkę z Tortellinii, a Kot zorganizował alkohol. Około 18:00 byli już wszyscy.
-Przepraszam, mogę zabrać głoś?-wykrzyczał młodszy z Kotów.
-Taaak-odpowiedzieliśmy chórkiem.
-A więc wiecie co świętujemy.
-Tak, to że jesteś zdrowy-wykrzyczał Wiewiór.
-To też, ale jest jeszcze coś-i spojrzał na mnie-Powiem krótko: Będzie, będzie zabawa....
-Jaka zabawa?-zapytała Ewa
-No bo...
-No bo zostaw w bajce-udarł się Kubacki.
-Dasz mi skończyć? A więc tak ja i Agnieszka się zaręczyliśmy i planujemy się pobrać.
-Naprawdę?-zapytał starszy z braci Kot.
-Tak -powiedziałam z uśmiechem.
-No to gratulacje-wykrzyczeli i zaczęli nam gratulować.
-A kiedy ty szkołę kończysz?-zapytał Krzysiu Miętus
-Za rok i wtedy planujemy wziąć ślub.
-To dobrze, a rodzice wiedzą?-my z Mackiem popatrzyliśmy się na siebie i odpowiedzieliśmy:
-Jeszcze nie, na to też przyjdź czas.
-No to świętujemy wykrzyczał Kamil. Chłopaki poszli do maćkowego pokoju, a ja z Ewą do mojego.
-I jak się czuje przyszła pani Kot?
-Jeszcze nie jestem pani Kot. Ale mam nadzieje ze do tego dojdzie i nic się nie zmieni.
-Dojdzie, dojdzie mam nadzieję, ze mogę pomóc przy wyborze sukni?
-Pewnie, ze tak. Ale ja nie chcę nie wiadomo jakiej. Raczej nasze wesele będzie że tak powiem skromne. Dobre wiejskie jedzenie, pięknie przystrojona sala, ale bez przesady a i przy wyborze sukni pomoże nam jeszcze moja dawna przyjaciółka Kasia, z którą do dziś dnia utrzymuje kontakt.
-To dobrze. Może któryś z chłopaków się w niej zakocha, kto wie.
-Wesela łączą ludzi.
-Też tak myślę.
-Ona jest naprawdę ładna, więc może być różnie, tylko gorzej jak się o nią pobiją. C o w tedy?
-No...będzie problem.
-No co ty nie powiesz. Myślę, że aż tak źle nie będzie.
-Tez tak myślę.
-Wiesz jakie chcę mieć buty do sukni? Pomarańczowe lub czerwone.
-Ooo...widzę że ktoś tu szaleje.
-Jak widać-około 3:00 w nocy wszyscy się rozeszli, a my poszliśmy spać.